Unmei no ko
piątek, 26 września 2014
Dawno mnie tu nie było, ponad rok, lecz teraz wracam z powrotem do pisania, gdyż wena powróciła i jeśli ktoś jeszcze zagląda na blog to mam nadzieję, iż będzie czytał nowe rozdziały, które niebawem wyjdą. Postanowiłem trochę pozmieniać, więc zacząłem przerabiać wszystkie rozdziały, które wyszły jak i te których jeszcze nie dodałem i powinny za niedługo się znaleźć na stronie gotowe do przeczytania. Zaraz dodam pierwszy rozdział, który akurat się nie zmienił za bardzo. Widoczne zmiany widać będzie od rozdziału drugiego, który wrzucę jutro. No cóż to tyle co miałem do przekazania ah, ta dodam jeszcze jedno wielkie
PRZEPRASZAM za tak długą nieobecność.
piątek, 28 czerwca 2013
Unmei no ko: Chapter II - Nowa drużyna
Tak jak powiedział tak jest. Chociaż w planach miałem jedynie pozmieniać kilka rzeczy, a skończyło się na tym, iż napisałem cały rozdział od nowa i zajęło mi no zaledwie trzy i pół godziny. A teraz zapraszam do czytania.
~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Minęły
już dwa miesiące, odkąd zdałem egzamin na genina i od tamtego
czasu wykonuje jedynie zadania Rangi D lub C, gdyż jako jedyny ze
swojego rocznika zostałem Geninem oraz jak to ujął Hokage? A tak.
„Przez
pewien okres czasu będziesz wykonywał tylko misje najniższej
rangi, ponieważ nie mogę przydzielić Cię do żadnej drużyny, a w
wiosce nie ma wolnego Jonina, który, by się tobą zaopiekował."
Od tej rozmowy minął już miesiąc, w ciągu, którego wykonałem
44 misji oraz nauczyłem się lepiej operować klonami cienia, które
jak się okazuje po odwołaniu przekazują całą zebraną wiedzę do
orginału oraz kilku nowych jutsu. Teraz leżałem na łóżku w
swoim pokoju rozmyślając o tajemniczym mężczyźnie, który
odwiedził mnie przeszło miesiąc temu i złożył niecodzienną
propozycje dołączenia do jego organizacji, o której nie powiedział
zupełnie nic. Chwile później moje myśli skierowały się ku
egzaminie na genina, a konkretniej rzecz ujmując o tym tajemniczym
głosie w mojej głowie oraz sile, która wzięła się znikąd.
Zastanawiając się tak nad tym obróciłem się na bok wyglądając
za okno na nocne niebo, na którym znajdował się księżyc w pełni
oraz wiecznie towarzyszące mu gwiazdy. Wpatrując się tak w ten
piękny widok usnąłem zapominając o wszystkich zmartwieniach.
***
Następnego
dnia zostałem obudzony ostrymi promieniami słońca, po czym udałem
się do łazienki. Kilka minut później czysty i ubrany w to , co
nosiłem na egzaminie zszedłem na dół zrobić sobie coś do
jedzenia. Niestety, lodówka była pusta.
„Ech...
Musze zrobić zakupy." Zrobiłem jeden krok i... "Grrrrrrrrr!"
Mój brzuch był głośniejszy niż zazwyczaj. „Ale najpierw
Ichiraku ramen." Jak powiedziałem tak zrobiłem wcześniej
zabierając z domu portmonetkę z pieniędzmi, które uzbierałem z
wykonanych misji. Po kilku minutach dotarłem do celu swojej podróż,
więc bez namysłu wszedłem do środka.
„Ohayo
staruszku, to samo co zawsze tylko razy cztery!" Powiedziałem
na przywitanie.
„Ohayo
Naruto już się robi." Odpowiedział radośnie wchodząc do
kuchni. Chwilę później dostałem swoje zamówienie.
„Życzę
smacznego."
„Itadakimasu!"
Krzyknąłem natychmiastowo opróżniając wszystkie 4 miski, lecz
nadal byłem głodny, więc złożyłem kolejne zamówienie, tym
razem na 6 misek, które kilka minut później dostałem pod nos i
opróżniłem w ciągu kolejnych kilku minut, ale nadal nie byłem
najedzony. Po godzinie siedziałem najedzony, a obok mnie leżało 50
misek ramenu ustawionych w 5 pionowych rzędach po 10.
„Eem...
Naruto?" Spojrzałem na właściciela. „Nic ci nie będzie po
zjedzeniu tyle ramenu?" Zapytał zmartwionym głosem, po czym
spojrzałem na liczbę misek i sam począłem się nad tym
zastanawiać, ale nie dochodząc do niczego sensownego znów
spojrzałem na staruszka.
„Spokojnie
nic mi nie będzie." Odpowiedziałem z uśmiechem.
„Skoro
tak mówisz, a teraz czas na rachunek." Wręczył mi świstek
papieru. Po przeczytaniu go moje oczy szeroko się otwarły.
„ILEEEEEEEEE!!!"
Wydarłem się tak głośno, że było mnie słychać w całej
wiosce.
„Tak,
więc poproszę 25000 Ryo(na nasze, to będzie około 1000 zł Dop.
Aut)." Powiedział staruszek z uśmiechem pocierając swoje
dłonie.
„H-Hai."
Wydukałem cicho, płacąc i wychodząc przed bar. Po chwili namysłu
postanowiłem iść potrenować, lecz coś, a raczej ktoś
przeszkodził mi w tym.
„Naruto
Uzumaki Hokage kazał mi przekazać, że masz do niego przyjść."
Zakomunikował jakiś chunin, który ni z tego ni z owego wyrósł
przede mną z ziemi.
„R-Rozumiem."
Odpowiedziałem zaskoczony, a chłopak natychmiast się ulotnił.
„Pewnie kolejna misja rangi D" Pomyślałem wzdychając.
Zrobiłem, tak jak mi kazano i po trzydziestu minutach stałem przed
drzwiami z napisem "HOKAGE" od razu zapukałem.
„Wejść."
Usłyszałem z wnętrza. Wszedłem stając przed biurkiem Hokage.
„Witaj
staruszku.” Przywitałem go szerokim uśmiechem.
„Witaj
Naruto." Nieznacznie uśmiechnął i wyciągnął jakąś teczkę
z napisem ściśle tajne. Po chwili otworzył ją wyjmując z niej
kartę, którą była karta danych opisująca shinobi wioski w tym
przypadku owa karta należała do mnie co mnie zdziwiło, lecz, nim
zdążyłem zapytać staruszek zaczął czytać. „Uzumaki Naruto,
lat 10, genin. Oficjalnie ukończonych misji 44: 39 Rangi D, 5 Rangi
C, 0 Rangi B, 0 Rangi A, 0 Rangi S.
Mimo
młodego wieku jego umiejętności dalece przewyższają umiejętności
jego rówieśników, jak i jego starszych kolegów. Jest głośny i
nadpobudliwy, lecz, jeśli wymaga tego sytuacja potrafi się opanować
i spoważnieć." Skończył czytać przenosząc wzrok z teksu na
mnie.
„M-Mogę
wiedzieć, po co mnie wezwałeś?” Zapytałem niepewnie.
„Od
dnia dzisiejszego przez następne sześć miesięcy będziesz
członkiem drużyny 5.” Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie
co usłyszałem.
„YATTA!!!!”
Wydarłem się na cały głos. „Nareszcie będę miał normalną
drużynę!” Zacząłem podskakiwać z radości. Uspokoiłem się
dopiero po kilkunastu minutach.
„Naruto.”
Hokage nagle spoważniał. „Co do twojego dołączenia do drużyny
jest parę spraw, które muszę ci objaśnić.” Spojrzałem na
niego również poważniejąc. „Jeśli ktoś cię spyta o wiek masz
powiedzieć, że masz 12 lat, a akademię ukończyłeś rok temu,
rozumiesz?” Szybko kiwnąłem głową na znak, iż rozumiem.
„Przekazałem już wszystkie informacje Joninowi dowodzącemu
drużyną piątą.”
„Czy,
to wszystko?”
„Tak.
Teraz udasz się zapoznać z jej członkami, są teraz na polu
treningowym numer 4.”
„Tak
jest.” Natychmiast wyskoczyłem przez otwarte okno, lądując na
ziemi kilkanaście metrów od wejścia do wieży. „A teraz...”
Pomyślałem i przesyłając chakrę do stóp zacząłem biec tak
szybko, że cywile nie byli w stanie mnie zobaczyć. Nie minęła
nawet minuta, a już stałem na drzewie obserwując dwoje stojących
osób na środku polany wielkości sporego boiska. Jedną z nich była
dziewczynka jakieś dwa lata starsza ode mnie o czarnych długich
włosach i ciemno czerwonych oczach ubrana w czarny długi płaszcz z
długimi rękawami, który od pasa w dół był rozpołowiony z
przodu odsłaniając nogi. Do tego miała ubrane krótkie czarne
spodenki nie sięgające nawet połowy ud oraz tego samego koloru
podkolanówki i buty. Opaskę liścia miała zawieszoną na szyi.
Drugą osobą był chłopak w tym samym wieku co dziewczyna. Jego
włosy były srebrne sięgające barków, a oczy złote. Ubrany w
czerwoną koszule i czarny płaszcz oraz tego samego koloru długie
spodnie oraz buty. Nie czekając zeskoczyłem z drzewa na polanę i
podszedłem do nich.
„Siema,
jestem Uzumaki Naruto nowy członek drużyny piątej.” Powiedziałem
radośnie. Oboje spojrzeli na mnie, po czym dziewczyna prychnęła
odwracając głowę w bok, a chłopak krzywo się uśmiechnął
podając mi dłoń.
„Jestem
Lirio Akitoshi miło poznać.” Przedstawił się z uśmiechem.
„A
ta niezbyt przyjemna osoba to?” Zapytałem wskazując palcem na
czarnowłosą i natychmiast odchyliłem się w bok unikając ataku
pięścią, następnie odskoczyłem do tyłu unikając kopniak. „Co
tak nagle mnie atakujesz?”
„Nie
mam powodów, aby ci, to mówić.” Odpowiedziała znów mnie
atakując tym razem celując nogą w moją klatkę piersiową.
„Może
ty go nie widzisz, ale...” Podskoczyłem do góry stając na rękach
na jej wyprostowanej nodze. „...Ja tak, w końcu to ja tu jestem
atakowany.” Wybiłem się obiema rękoma lądując za nią i
blokując lewą ręką kolejnego kopniaka. „No do diabła!”
Krzyknąłem pojawiając się za nią i kopiąc w plecy w wyniku
czego odleciała na kilka metrów uderzając o ziemie. „Uspokoiłaś
się?”
„Nie
myśl, że mnie trafiłeś, po prostu pozwoliłam ci na to!”
Wydarła się po wstaniu.
„Ah
tak.” Stwierdziłem krótko. „Widzę, że ceni swoją dumę
ponad wszystko.” Pomyślałem przenosząc wzrok na Lirio.
„Nozomi
teraz wiesz, że nie jest słaby, więc się uspokój.” Popatrzyła
na niego spod byka, po czym spojrzała na mnie.
„Jestem
Nozomi Kyuuketsuki.” Przedstawiła się z promiennym uśmiechem
szokując mnie nagłą zmianą charakteru. „Wybacz, to chłodne
przywitanie, ale chciałam cię sprawdzić, czy się nadajesz do
naszej drużyny.” Wytłumaczyła podając mi rękę.
„Ta
spoko nic się nie stało.” Uścisnąłem ją nie wiedząc jak,
inaczej mogę zareagować.
„Na
pewno?”
„Tak
na pewno.” Potwierdziłem przypominając sobie co Ero-sennin mówił
o kobietach. „Pamiętaj Naruto, kobieta zmienną jest.”
„Widzę,
że już się zaprzyjaźniliście.” Usłyszałem za sobą męski
głos. Szybko się odwróciłem widząc przed sobą gigantyczne
człowieka, którego od razu rozpoznałem.
„Ossan,
ty jesteś kapitanem tej drużyny?” Zapytałem zaskoczony.
„Ja
także byłem zaskoczony, kiedy usłyszałem, że dołączysz do
mojej drużyny.” Powiedział czochrając mi włosy na głowie.
„Skoro się już poznaliście możemy przejść do trenin...”
„Właściwie,
to wiemy jedynie jak się nazywamy.” Przerwała mu Nozomi. Sarutobi
spojrzał na nią, po czym westchnął.
„No,
to szybko przedstaw się Naruto.”
„Nazywam
się Naruto Uzumaki, moim ulubionym daniem jest ramen, a marzeniem
jest ZOSTANIE HOKAGE!” Ostatnie dwa słowa wykrzyczałem szokując
dwoje moich towarzyszy.
„Właśnie,
dlatego chciałem, to pominąć.” Mruknął cicho pod nosem Asuma.
„No dobrze, a teraz wy.”
„Lirio
Akitoshi, nie mam marzeń ani ulubionego dania.” Przedstawił się
dopiero po kilku minutach, gdy już się otrząsnął z szoku.
„Nozomi
Kyuuketsuki, Mam marzenie, ale nie zamierzam wyjawiać jakie, co do
hobby mam ich wiele, a ulubione danie, to hmm... grillowany stek.”
„Skoro
już się poznaliśmy możemy przejść do treningu.” Spojrzał na
mnie. „Widziałem twoje dane, ale jestem ciekaw jak bardzo się
poprawiłeś od czasu egzaminu.” Powiedział, po czym zamyślił
się nad czymś. „Lirio, stoczysz z Naruto krótki pojedynek, abym
mógł go osobiście ocenić.„ Rozkazał. Obaj bez żadnego
sprzeciwu ustawiliśmy się na środku polany kilka metrów od
siebie. „Gotowi!? START!” Krzyknął, a my natychmiast się na
siebie rzuciliśmy. Tymczasem do Asumy podeszła Nozomi.
„Sensei,
jesteś pewny, że Naruto da sobie radę przeciw Lirio?” Zapytała
szczerze w, to wątpiąc.
„Masz.”
Wyjął coś z kieszeni i podał jej, to.
„To
przecież...”
„Karta
danych należąca do do Naruto.” Przerwał jej. „Przeczytaj.”
„Uzumaki
Naruto, genin, lat...” Zatrzymała się przecierając oczy. „...Lat
10?” Zapytała. Asuma jedynie kiwnął głową. „Ukończonych
misji Rangi D 39, Rangi C 5. Taijutsu( Rang C+), Ninjutsu( Ranga C ),
Genjutsu( Ranga D), Siła( 3/5 ), Inteligencja( 2,5/5 ) Wytrzymałość(
4/5 ), Szybkość( 2,5/5 ).” Skończyła czytać nie wierząc w to,
co widzi. Szybko wróciła do jego wieku przypominając sobie egzamin
sprzed dwóch miesięcy. „Czyli ten zamaskowany dzieciak, to
Naruto?” Wyszeptała.
„Masz
rację, ale nikomu o tym nie mów.” Spojrzała na niego. „Rozkaz
Hokage.” Wyjaśnił krótko.
„Uważam,
że Naruto nadal nie ma z, nim szans.” Zmieniła temat.
„Ja
uważam na odwrót.” Stwierdził ze śmiechem. „Jeśli chodzi o
same umiejętności, to są sobie równi, lecz Naruto posiada większe
doświadczenie i dzięki temu prawdopodobnie wygra.”
„Niby
jak może posiadać większe doświadczenie, przecież jest dwa lata
młodszy od nas.”
„Sama
przed chwilą czytałaś dane Naruto.” Zabrał jej kartę, którą
obracała w dłoniach i schował do kieszeni. „Ukończył 44 misje
z czego 5 było rangi C oczywiście wszystkie ukończył w
pojedynkę.”
„Sam?
Tak zupełnie S-A-M?” Specjalnie przeliterowała dla podkreślenia
swojego zdziwienia.
„Były,
to misje, na których miał za zadanie pojmać bandytów z okolic
różnych pomniejszych wiosek.”
„Mimo
wszystko nie znam nikogo, kto, by posiadał takie umieję...”
„Patrz.”
Przerwał jej wskazując na walkę Lirio i Uzumakiego, który
widocznie zyskiwał przewagę.
„Miałeś
rację, ale, o co chodziło z tym ”prawdopodobnie”?”
„Jeśli
Liro użyje TEGO, to nie jestem pewny wyniku.” Wyjaśnił, po czym
oboje już nic nie mówiąc wrócili do oglądania pojedynku.
Stali
naprzeciw siebie. Oboje z lekką zadyszką patrzyli na siebie z tym,
że Lirio miał kilka nie wielkich rozcięć na twarzy, a Naruto
pozostawał nietknięty. Po chwili znów obaj na siebie ruszyli z
kunai'ami w dłoniach. Pierwszy cios zadał srebrnowłosy, lecz
blondyn zgrabnie uniknął ostrza samemu robiąc niewielkie rozcięcie
w rękawie płaszcza oraz skórze przeciwnika i nie czekając szybko
kopnął prawą nogą w brzuch złotookiego posyłając go kilka
metrów w tył. Nim przeciwnik zdążył się pozbierać rzucił w
jego kierunku kilka shurikenów i układając dłonie w pieczęć
klona.
„Kage
Shuriken no Jutsu.” Powiedział, a z 5 shurikenów zrobiło się
ich kilkadziesiąt. Srebrnowłosy zaczął ich unikać biegnąc w
stronę Naruto. Niestety, ostrza nie zdołał uniknąć wszystkich i
kilka z nich rozcięło mu ubrania oraz skórę tworząc sporo
płytkich ran, z których sączyła się krew. Jinchuuriki zaskoczony
takim ruchem, ledwo zdążył uniknąć ciosu Liro, przez co ten
zadał mu płytką ranę na policzku i, nim blondyn zdał sobie
sprawę został posłany kilka metrów w tył potężnym kopnięcie w
klatkę piersiową ryjąc w podłożu niewielki rów. „To
bolało.” Pomyślał wstając. Znów stali oddaleni od siebie
o, zaledwie parę metrów mierząc się wzrokiem. „Czas, to
skończyć.” Złożył dłonie w pieczęć Tori. „Fuuton:
Taikuu Misairu” Wysłał w stronę przeciwnika kilka pocisków
stworzonych z wiatru, które udało mu się uniknąć, lecz jutsu
pomknęło dalej, w stronę lasu doszczętnie niszcząc kilkanaście
drzew wzniecając przy tym sporo pyłu. Lirio patrzył z przerażeniem
na zniszczenia, po czym przełykając ciężko ślinę spojrzał na
Naruto.
„O-Oi,
Naruto, gdybym tego nie uniknął byłbym teraz martwy.”
„Ehehehe.”
Zaczął głupkowato się śmiać drapiąc tył swojej głowy.
„G-Gomene?”
„JA
CI DAM GOMENE!!” Nagle krzyknęła Nozomi biegnąc w stronę
niebieskookiego. Zatrzymała się przed, nim ze spuszczoną głową,
trzymając go za dłonie.
„P-Przecież
n-nie c-chciałem mu zrobić krzywdy.” Wydukał przerażony tym co
zaraz może nadejść. Nie wiedział czemu, ale Nozomi teraz bardzo
przypominała mu Sakure.
„Czy
wiesz co właśnie zrobiłeś?” Zapytała cicho.
„T-tak?”
Odpowiedział niepewnie.
„Zrobiłeś
coś naprawdę niesamowitego.” Powiedziała pełna radości i
podziwu. „Naucz mnie tego.”
„He?”
„H-Hej,
a co ze mną? Przecież mogłem zginąć.” Poinformował ją
srebrnowłosy.
„Ale
żyjesz, więc siedź cicho.” Stwierdziła oschle i znów spojrzała
na blondyna. „Naucz mnie tego.” Powtórzyła. Naruto patrzył na
nią nie wiedząc co ma zrobić.
„N-Nie
ma sprawy, przyniosę zwoje z domu.” Odezwał się dopiero po kilku
minutach.
„Skoro
poznałem już, na co cię stać możemy zacząć trening.”
Usłyszał za sobą głos syna trzeciego. „Mam nadzieję, że ma
cie jeszcze zapasy energii?” Zapytał z chytrym uśmiechem.
„Nie
martwił bym się o nas SENSEI, tylko o siebie.” Powiedział będąc
już gotowym do ataku.
„Zgadzam
się z Naruto.” Lirio również przyjął postawę.
„Wy,
to macie aż nazbyt tej energii.” Westchnęła dołączając do
blondyna i srebrnowłosego.
„I
tak nie dacie mi rady.”
***
Siedział
na gałęzi drzewa chowając się w jego liściach i obserwując
trening jednej z drużyn, a dokładniej jednego z członków tejże
drużyny.
„Stał
się silniejszy.” Pomyślał obserwując dokładnie każdy ruch
wykonany przez blondyna. „A do tego tamto jutsu, które użył
na tym chłopaku było rangi B.”
„Madaro.”
Usłyszał ze swojej lewej. Spojrzał tam i zobaczył wyłaniającego
się z drzewa obok dziwnego osobnika przypominającego roślinę.
„Znaleźliśmy ostatniego członka do organizacji.” Poinformował
go, lecz ten nic nie mówiąc wrócił do oglądania walki.
„To
dobrze.” Powiedział dopiero po dłuższej chwili. „Przekaż, że
za niedługo wrócę.” Rozkazał patrząc na zachodzące słońce.
Roślino podobna osoba w ciszy znikła tak samo, jak się pojawiła.
„Tak, więc za niedługo zaczniemy polowanie.” Pomyślał
znikając w wirze.
***
Po
ciężkim treningu jakoś udało mi się dowlec do domu i dotrzeć do
łazienki. Stałem w kabinie prysznicowej, a zimne krople wody
zmywały ze mnie cały brud dzisiejszego dnia. Niedługo później
umyty i ubrany w piżamę oraz z kapciami w kształcie żab na
stopach wróciłem do pokoju od razu wyczuwając, że coś jest nie
tak. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to otwarte na oścież okno,
które powinno być zamknięte. Nie zastanawiając się nad przyczyną
jego otwarcia szybko je zamknąłem, gdyż noce była bardzo zimne.
„Witaj
Naruto.” Zamarłem słysząc znajomy głos za sobą. „Minęły
już dwa miesiące w ciągu, których urosłeś w siłę i to
bardzo.” Powoli odwróciłem głowę widząc zamaskowanego osobnika
sprzed dwóch miesięcy.
„C-Co
ty tu robisz?” Zapytałem przerażony faktem, iż nawet nie
zauważyłem, że tam siedział.
„Przecież
mówiłem, że wrócę usłyszeć twoją odpowiedź.” Powiedział
jakby urażony moim pytaniem. „Ale, to może zaczekać najpierw
chciałem porozmawiać.”
„O
czym?”
„Jak
ci się żyję w tej wiosce?” To pytanie mnie zaskoczyło.
„Nie
narzekam.”
„Naprawdę?”
Zapytał zaskoczony. „Mieszkańcy w żaden sposób nie uprzykrzają
ci życia?”
„Staram
się ich unikać tak często, jak tylko mogę.”
„Rozumiem.”
Zapadła chwila ciszy. „Nie masz dość takiego życia? Nie
chciałbyś się wyrwać z wioski?” Po jego słowach zrozumiałem
dlaczego zadał mi te pytania.
„Moja
odpowiedź brzmi nie.” Stwierdziłem bez najmniejszego zawahania.
Nagle atmosfera zrobiła się gęsta, a ściany, sufit i podłoga
miejscami zaczęły pękać. „Co za przerażająca ilość
chakry.” Pomyślałem będąc sparaliżowany ze strachu, lecz
tak szybko, jak się to wszystko zaczęło tak szybko się skończyło.
„Mam
nadzieję, że zmienisz swoje zdanie.” Usłyszałem za sobą głos
nieznajomego. „Do następnego spotkania, chłopcze.” Mówiąc, to
zniknął w wirze.
„Czym
on jest do diabła?” Zapytałem sam siebie padając na kolana i
trzęsąc się ze strachu. „Jak można posiadać takie ilości
chakry?” Takie i wiele innych pytań zadawałem sobie przez
całą noc nie mogąc zasnąć nadal czując tą przerażająco
mroczną chakre.
***
Stał
przed drzwiami do biura Hokage z raportem w ręce, w którym zapisał
szczegółowy raport o treningu swojej drużyny, do której dołączył
dzisiaj nowy członek. Zapukał trzy razy i usłyszawszy ciche wejść
wszedł do środka zatrzymując się metr przed biurkiem trzeciego.
„I
jak poszło?” Zapytał staruszek odkładając wypełniony dokument
na bok biurka, który na szczęście był już ostatnim świstkiem
papieru, jaki dziś zobaczy.
„Tutaj
masz szczegółowy raport na temat obecnych umiejętności Naruto.”
Położył raport na biurku.
„I
co o, nim sądzisz?” Zapytał z delikatnym uśmiechem.
„Jest
bardzo utalentowany.” Odpowiedział. „Jeśli nadal będzie się
tak rozwijał, to za niecały rok albo nawet i szybciej nauczę go
panować nad jego naturą chakry. Trzeci spojrzał na syna
zaskoczony.
„To
już wie jaką posiada naturę chakry?”
„Nie.”
Hokage spojrzał na niego pytająco. „Sam posiadam naturę wiatru i
potrafię wyczuć, jeśli ktoś posiada taką samą.” Staruszek
kiwnął głową. „Tak jak powiedziałem, jeśli będzie się
rozwijał w tym tempie za cztery lata będzie mógł zdawać egzamin
na jonina.”
„Hoho.”
Zaśmiał się. „Widzę, że nie tylko wygląd odziedziczył po
ojcu.” Powiedział radośnie. „Mimo, iż sam go uczyłem nie
zauważyłem jego potencjału.” Obrócił się na fotelu w stronę
okna. „Starzeje się.” Mruknął. „Asuma nie chciałbyś zostać
Hokage?” Obrócił się z powrotem w stronę syna, który teraz
patrzył się na niego szeroko otwartymi oczami. „Mówię
poważnie.” Młody Sarutobi szybko wrócił do swojej zwykłej
postawy.
„Nie
nadaję się na Hokage.” Odpowiedział nieco się kłaniając.
„Bzdury.”
Zaprzeczył Trzeci. „Już jesteś silniejszy niż jak kiedykolwiek
byłem, a do tego kochasz tą wioskę równie mocno co ja, nie liczę
już tego, że jesteś moim synem.” Asuma spojrzał na niego
niepewnie. Hiruzen westchnął. „Przemyśl moją propozycje, a
teraz możesz już odejść.”
„Hai.”
Wyszedł z gabinetu.
„Naprawdę
się starzeje.” Stwierdził masując się po obolałych plecach.
***
Fuuton:
Taikuu Maisairu – Uwolnienie Wiatru: Powietrzne Pociski –
Jutsu, to polega na stworzeniu pocisku natury wiatru i wystrzelenie
ich w stronę celu. Pociski są tym potężniejsze, im ktoś posiada
więcej chakry oraz potrafi ją świetnie kontrolować. ( Jutsu Rangi
B )
Słowa
– 2959
Znaki
– 19620
Znaki
bez spacji – 16658
Unmei no ko: Chapter I - Egzamin
Witam
nazywam się Naruto Uzumaki i będę tu opowiadał o swoich
przygodach. Wszystko dzieje się w czasie, kiedy mam 10 lat, a od
dwóch chodzę do akademii, lecz, mimo że uczę się najlepiej z
całej klasy nikt nie chce się ze mną przyjaźnić. Jestem
nienawidzony przez mieszkańców wioski za to, że żyje i chodzę po
tym świecie. Wielokrotnie już lądowałem w szpitalu z połamanymi
kościami, szerokimi ciętymi bądź też szarpanymi ranami, które
zostały mi zadane przez mieszkańców, lecz najgorsze pobicie miało
miejsce w moje 6 urodziny w, które zmarłbym, gdyby nie powrót do
wioski jednej z Sanninów Tsunade Senju. Po tym wypadku Sandaime za
proponował mi zamieszkanie razem z, nim w jego domu i zostanie jego
uczniem, na co z wielką radością się zgodziłem. I tak spędziłem
4 lata szkolenia przez Hokage. Głównie Taijutsu, zaś
Tsunade uczyła mnie kontroli chakry oraz medycznych jutsu. Poza
Sandaime i Tsunade jedynymi osobami, które uważam za moich
przyjaciół są Jiraya kolejny Sannin Konohy, którego poznałem w
moje 9 urodziny oraz Iruka Umino mój nauczyciel z akademii. Mimo
nienawiści jaką pałają do mnie mieszkańcy nie jestem do nich
wrogo nastawiony wręcz przeciwnie staram się zrobić wszystko, aby
zostać przez nich docenionym stąd też mam marzenie o zostaniu
Hokage, który przewyższy pozostałych kage, dzięki czemu zostanę
przez nich obdarzony szacunkiem, jak i respektem. Lecz jeszcze, wtedy
nie wiedziałem, że droga, która doprowadzi mnie do spełnienia
tego marzenia będzie długa i kręta oraz, że będzie na mnie
czyhać wiele zagrożeń i wrogów. No, ale się rozgadałem:D, a
teraz czas zacząć moją opowieść!! - Pozdrawiam.
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wstał
piękny dzień. Słońce i świergot ptaków o poranku, sprawiają,
iż życie nabiera nowych, przyjemniejszych barw. Gdy się obudziłem
oczywiście moje oczy poraziły ostre promienie. Otworzywszy je,
natychmiast się podniosłem i poszedłem do łazienki, by się
odświeżyć. Jest chyba jeszcze bardzo wcześnie, bo przez otwarte
okno wpada do mojego pokoju zapach poranka i jeszcze chłodne, nocne
powietrze nienagrzane letnim słońcem, które dopiero zaczyna budzić
naturę do życia. Po krótkiej kąpieli, zjadłem skromne śniadanie,
posłałem łóżko i już miałem wychodzić, gdy nagle sobie
przypomniałem…
„Naruto ty głupku, przecież jeszcze się nie ubrałeś!"
To prawda, wyszedłbym z domu w samych slipach. Po ubraniu się i spakowaniu kilku zwojów, shurikenów i kunai do plecaka wyszedłem z domu wcześniej zamykając go na cztery spusty. Idąc tak ulicami Konohagakure no sato napotkałem liczne spojrzenia mieszkańców spoczywających na mojej osobie... Spojrzeniach, które były przepełnione nienawiścią. Natychmiast spuściłem głowę i przyspieszyłem. Po Kilkunastu minutach znalazłem się na niewielkiej polanie z trzema półtora metrowymi palami wbitymi w ziemie. Nim zacząłem trening zrobiłem krótką rozgrzewkę - 20 okrążeń wokół pola, 200 pompek, 100 przysiadów oraz 50 brzuszków. Tą czynność powtórzyłem 3 razy, po czym postanowiłem najpierw poćwiczyć TaiJustu. Zbliżywszy się do jednego z pali począłem w niego uderzać pięściami i nogami. Po 30 minutach już ciężko oddychając zrobiłem sobie przerwie w czasie, której wziąłem jeden zwój do ręki, otworzyłem go z zamiarem przeczytania zawartych w, nim informacji. Kilka minut później, kiedy skończyłem czytać zwój stanąłem kilka metrów dalej składając dłonie w pieczęć klona (Nie wiedziałem jak ten znak się nazywa, więc sam wymyśliłem nazwę Dop.Aut) i skumulowałem sporą ilość chakry wymawiając formułkę.
„Kage Bunshin no Jutsu!" Obok mnie pojawiło się kilka moich klonów w bladych kolorach, które nie mogły nawet ustać na nogach. Załamany tym, że nie udało mi się wykonać jutsu przez kolejne kilka godzin ćwiczyłem aż w końcu...
„Kage Bunshin no Jutsu!" Powiedziałem, a obok mnie w kłębach dymu pojawiło się kilkanaście idealnych kopii mnie samego. Zadowolony z tego, że w końcu udało mi się wykonać, to jutsu miałem ochotę zacząć skakać z radość, lecz przez zużycie znaczących ilości chakry padłem plecami do ziemi ciężko oddychając, a klony znikły. Leżąc tak i patrząc w niebo zauważyłem jak słońce zaczyna powoli zachodzić. Przeleżawszy tak kilkanaście minut wstałem i postanowiłem jeszcze poćwiczyć celność. Kiedy już skończyłem spojrzałem w rozgwieżdżone niebo, po czym pozbierałem wszystko i szybkim krokiem skierowałem się do domu. Przechodząc koło Ichiraku ramen mój brzuch dał znać, że należałoby coś przekąsić. Nie myśląc zbyt długo wszedłem do lokalu siadając na jednym z krzeseł. Po kilku minutach przyszedł właściciel baru.
„Witam! Czym mogę służyć tym razem Naruto?"
„Dobry wieczór staruszku!." Przywitałem się. „Po prosze 4 miski ramen z dodatkową wieprzowiną." Dodałem uśmiechając się szeroko.
„Już się robi. Ayame 4 miski ramen z dodatkową wieprzowiną!" Krzyknął do swej córki, po czym zniknął za kotarą.
Czekając na moją kolacje do baru wszedł mężczyzna około 50 lat o długich białych włosach.
„Ohayo Naruto." Przywitał się siadając obok mnie.
„Ohayo Jiraya-sensei." Odpowiedziałem.
„Naruto muszę z tobą porozmawiać." Powiedział poważnym głosem co lekko mnie zdziwiło, gdyż nigdy tak nie mówił, a przynajmniej nie w mojej obecności.
„O co chodzi sensei."
„Jak wiesz jesteś trenowany przez Hokage oraz 2 sanninów, więc twoje umiejętności przekraczają poziom, jaki reprezentują twoi rówieśnicy..." Przerwał widząc wychodzącego zza kotary właściciela baru oraz jego córkę niosących 4 miski ramen.
„Proszę Naruto." Powiedział staruszek podając mi moją kolacje..
„Itadakimasu!" Krzyknąłem i zacząłem jeść, a Sannin kontynuował.
„...Więc porozmawiałem o tobie z Sandaime i Tsunade, po czym doszliśmy do wniosku, że jesteś gotów na przystąpienie do egzaminu na genina."
Zachłysnąłem się słysząc słowa Jirayi.
„Co takiego? Przecież mam dopiero 10 lat." Odpowiedziałem zdziwiony.
„To, nic nie znaczy, chociaż była tylko jedna osoba, która ukończyła akademie wcześniej niż powinna."
„Kto, to był?" Zapytałem ciekawy.
„Uchiha Itachi, który ukończył ją w wieku 7 lat." Odpowiedział, a ja nic nie mówiłem patrząc w pustą miskę po ramenie z niesamowitym szczęściem wymalowanym na twarzy.
„Czyli jeszcze w tym roku mogę być geninem?"
„Tak." Ta odpowiedź wywołała na mojej twarzy wielkiego banana, po czym wróciłem do swojego posiłku.
„Wszystkiego dowiesz się jutro na zajęciach od Iruki, a teraz..."
„Dziękuje za posiłek." Powiedziałem odstawiając ostatnią już pustą miskę.
„Jak zawsze twój apetyt jest niesamowity."
„Wiem." Odpowiedziałem pokazując dwa rzędy białych ząbków. Patrząc na zegar wiszący na ścianie zobaczyłem, że jest już późno, więc pożegnawszy się z Jirayą poszedłem do domu wcześniej zapłaciwszy za posiłek. Po kilkunastu minutach znajdowałem się w swoim pokoju, po czym zabierając z szafy dwa ręczniki zobaczyłem przez okno jak niebo nad wioską zaszło czarnymi chmurami i chwile później zaczął padać deszcz z błyskawicami. Niezbyt się tym interesując poszedłem do łazienki, aby napuścić wody do wanny, po czym umyć zęby. Kiedy wanna była już pełna rozebrałem się i wskoczyłem rozlewając wodę we wszystkie strony. 30 minut później wymyty oraz pachnący wszedłem do pokoju, nastawiłem budzik, zgasiłem światło i położyłem spać, lecz jak na złość przez tą burze nie mogłem zasnąć. Przewracając się na drugą stronę twarzą do okna zobaczyłem ciemność i, kiedy niebo przecięła błyskawica zobaczyłem postać za oknem na widok, której zamarłem ze strachu. Chwile potem usłyszałem pukanie w szybę. Nie zareagowałem za pierwszym razem. Dopiero jak postać zapukała po raz kolejny powoli wstałem z łóżka i zbliżyłem się do okna otwierając je oraz tym samym wpuszczając tajemniczą osobę do pokoju. Zamknąwszy okno spojrzałem na mojego gościa ubranego w czarny płaszcz z kapturem, który teraz był zdjęty ukazując pomarańczową maskę z jednym otworem na oko. Przyznam, że ten mężczyzna, gdyż zakładam, że to mężczyzna mnie przeraził.
„Witaj Uzumaki Naruto." Po tych słowach cały strach znikł ustępując miejsca ciekawości i zaskoczeniu.
„S-Skąd mnie znasz?" Zapytałem niepewnie przerywając tym samym kilku minutową cisze.
„Wiem o tobie więcej niż myślisz." Odpowiedział tajemniczo.
„Rozumiem." Począłem się zastanawiać. „K-Kim j-jesteś?" Zadałem kolejne pytanie jąkając się przy tym.
„Jestem kimś kogo nie znasz, kimś, kto miał udział w tym kim jesteś, a jestem nikim." Ta odpowiedź dała mi do zrozumienia, że już nic z tego nie rozumiem.
„Czyli jesteś..." Zacząłem się zastanawiać. „Ech... Zielonego pojęcia nie mam co ty do mnie gadasz." Dokończyłem dając sobie spokój z tym zrozumieniem czegoś czego nie zrozumiem nawet jak się postaram zrozumieć ten niezrozumiały bełkot.
„No tak w końcu jesteś tylko dzieckiem" Jego głos stał się nagle poważny.
„A mogę wiedzieć, po co przyszedłeś? W dodatku o pierwszej w nocy?" Ostatnie zdanie powiedziałem lekko zdenerwowany, lecz przypominając sobie, z kim rozmawiam natychmiast zamilkłem.
„Nie musisz się mnie obawiać." Powiedział przyjaznym głosem siadając przy stoliku stojącym przy ścianie.
„Czy powiesz mi co tu robisz?" Ponowiłem pytanie siadając na łóżku już spokojniejszy. Nie wiem czemu, ale, kiedy powiedział, że nie mam się czego bać uwierzyłem mu.
„Przybyłem do ciebie, aby złożyć ci pewną propozycje..."
„Propozycje?" Powtórzyłem tym samym przerywając mojemu gościowi.
„Tak, a uprzedzając twoje następne pytanie..." Przerwał i po chwili znów kontynuował. „Chcesz opuścić wioskę i dołączyć do mojej organizacji?" Nastąpiła kilku minutowa cisza przerywana odgłosami deszczu uderzającego w okno.
„Dlaczego miałbym opuścić wioskę!" Spytałem prawie krzycząc.
„Rozumiem twoją złość, ale pomyśl, co cię tu trzyma? Mieszkańcy chcą twojej śmierci, na każdym kroku robią wszystko, aby uprzykrzyć ci życie często w dość brutalny sposób, więc nad czym się tutaj zastanawiać?" Przy ostatnim pytaniu stanął metr przede mną. Zamilkłem analizując wszystko, co zostało mi powiedziane.
„Mam marzenie..." Powiedziałem cicho. „Mam marzenie, które chce spełnić, marzenie o zostaniu największym z Hokage i zostaniu docenionym przez mieszkańców wioski!" Wykrzyczałem patrząc teraz prosto w twarz mojego rozmówcy. Zamaskowany Shinobi otworzył oczy ukryte pod maską szeroko ze zdziwienia wracając wspomnieniami 20 lat wstecz.
---FLASHBACK---
Stał
na niewielkiej polanie, a przed, nim chłopiec w wieku 10 lat o blond
włosach oraz błękitnych oczach.
„Minato, ile jeszcze razy będziesz mnie wyzywał na pojedynek?" Zapytał chłopca mężczyzna o długich czarnych włosach i tego samego koloru oczach ubrany w granatowy płaszcz, czarne spodnie zawinięte w bandaże od kolan w dół, czarne buty shinobi oraz czarne rękawiczki. Na, to wszytko miał nałożoną czerwona zbroje.
„Tak
długo aż cie nie pokonam sensei."
„Ech... Ale dlaczego w ogóle, to robisz?"
„Ponieważ, jeśli chce zostać Hokage muszę stać się silny, a pokonanie ciebie będzie właśnie, to oznaczać."
„Chcesz zostać Hokage? To raczej niemożliwe nawet mnie się to nie udało."
„Zostanie Hokage jest moim marzeniem, marzeniem, które na pewno spełnię i, wtedy zostanę obdarzony przez mieszkańców szacunkiem i respektem!" Powiedział dumnie.
Czarnowłosy nie odpowiedział, jedynie przyjął postawę obroną. Minato zrozumiał, o co chodzi i od razu rzucił się biegiem krzycząc.
„Szykuj się sensei."
---TERAZ---
„Jest
dokładnie taki sam jak ojciec." Pomyślał.
„Rozumiem." Jego głos był bardzo przyjazny i mogę
przysiądz, że się uśmiechnął, lecz przez maskę nie mogę tego
potwierdzić. „Skoro tak, to na razie odpuszczę, ale przemyśl
moją propozycje." Dodał wyskakując przez okno. Spoglądałem
jeszcze w otwarte okno, po czym zamknąłem je i poszedłem spać.
***
Następnego
dnia rano Sandaime siedział w swoim fotelu wypełniając jak zawsze
jakieś papiery. Kiedy skończył obrócił się w stronę okna i
zaczął rozmyślać.
„Czy na pewno dobrze robię?" Pomyślał wracając wspomnieniami do ostatniej nocy.
„Wejść." Do biura wszedł mężczyzna o czarnych włosach spiętych w koński ogon oraz ciemnych oczach z blizną na twarzy ubrany w standardowy strój shinobi z Konohy, wraz z ochraniaczem na czoło i kamizelką.
„Wzywałeś Hokage-sama?" Powiedział stając metr przed biurkiem.
„Tak." Odpowiedział wyjmując z szuflady jakieś papiery. „Proszę oto informacje dotyczące egzaminu na genina." Podał je Iruce, który po przeczytaniu był zdziwiony liczbą uczestników.
„Hokage-sama myślałem, że jest 29, a nie 30 zdających."
„Zarejestrowałem jeszcze jednego uczestnika." Ta odpowiedź wyraźnie zaciekawiła Iruke.
„A kogo, jeśli można wiedzieć?"
„Uzumakiego Naruto." Teraz zszokowało go jeszcze bardziej, bo przecież Naruto ma dopiero 10 lat, więc jak to możliwe, że już teraz zdaje test końcowy szczególnie biorąc pod uwagę to, że w 1 i 2 klasie uczy się teorii, a praktyka jest w 3 i 4.
„Ależ Hokage-sama, dlaczego zgłosiłeś Naruto?"
„Jego umiejętności wyraźnie wykraczają poza to, co potrafią jego rówieśnicy."
„A-Ale..."
„Nie zmienisz mojego zdania, a teraz idź i nie każ, im czekać."
„Tak jest Sandaime-sama." Powiedział, po czym wyszedł kierując się do akademii.
***
„Cholera
znowu się spóźnię! Iruka-sensei mnie zabije." Pomyślałem
biegnąc korytarzem i po chwili dobiegając do drzwi, gdzie obecnie
od 10 minut mam lekcje. Uspokoiwszy swój oddech wszedłem do sali,
jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że wszyscy
uczniowie są już w sali, a Iruki ani śladu. Nie zastanawiając się
dłużej nad tym usiadłem z lewej strony klasy w środkowej ławce
na 3 miejscu od prawej obok okna. Niedługo potem do sali wszedł
sensei.
„Dzień dobry klaso." Przywitał się.
„Dzień dobry Iruka-sensei." Odpowiedziała cała klasa.
„Drodzy uczniowie w związku z tym, że egzaminy na genina odbędą się w najbliższym tygodniu wszystkie lekcje będą odwołane do tego czasu." Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni poza mną oraz Sasuke.
„Możecie udać się do domu." Mówiąc, to zaraz klasa opustoszała. Jedynymi, którzy zostali byłem ja, Sasuke oraz Iruka-sensei. Jednak po chwili Uchiha również wyszedł, kiedy to się stało podszedł do mnie sensei.
„Naruto z tego co słyszałem bierzesz udział w egzaminie na genina czyż nie?"
„Masz racje sensei." Odpowiedziałem.
„Jak chcesz się dowiedzieć, kiedy i, gdzie się odbywa wywiesiłem informacje na tablicy koło wejścia do akademii."
„Dziękuje i dowiedzenia." Pożegnałem się, po czym poszedł sprawdzić, kiedy odbywa się egzamin. Stanąłem przed tablicą i zacząłem czytać.
„Drodzy
uczestnicy Egzaminu na genina z przyjemnością ogłaszam, że
za
tydzień od teraz, czyli 3 października o godzinie 10:00 przed
akademią odbędzie
się
test sprawdzając wasze umiejętności nabyte przez te cztery lata
Nauki.
Co
do liczby uczestników będzie ona zaskakująco spora, gdyż aż
30
zdających, z których tylko 10 będzie mogło zostać geninami, a
oceniać
was będę Ja, Iruka Umino oraz Shukaku Nara."
Pozdrawiam,
Sarutobi Hiruzen Sandaime Hokage.
Kiedy skończyłem czytać postanowiłem, że przez kolejny tydzień będę trenował jeszcze ciężej, aby mieć pewności, że zdam.
***
Jak
zawsze zostałem obudzony przez poranne promienie słońca.
„Cholerne słońce. Nie da nawet pospać chwili dłużej." Pomyślałem obracając głowę w stronę zegarka.
„CHOLERA!!" Krzyknąłem widząc na, nim godzinę 9:40. Natychmiast pobiegłem do łazienki wziąć szybki prysznic, po czym ubrałem się w czarne długie spodnie, czarny podkoszulek na, który nałożyłem szarą bluzę bez rękawków z kapturem do tego czarne buty shinobi i tak ubrany zszedłem na dół do kuchni zjeść śniadanie. Kiedy skończyłem natychmiast wybiegłem z domu kierując się do akademii. Na całe szczęście zdążyłem w sam raz, gdyż właśnie ktoś zaczynał zdawać. Wchodząc przez niewielką bramę zobaczyłem Sasuke i Sakurę wraz z całym naszym rocznikiem obserwujących zdającego. Natychmiast ubrałem kaptur tym samym zasłaniając twarz, dzięki czemu nie rozpoznają mnie od razu. Minęła już jakaś godzina i właśnie zdawał 29 uczestnik, a po, nim ja. Kiedy i ten skończył Hokage przemówił.
„Został jeszcze jeden uczeń, który teraz będzie zdawał egzamin, więc proszę niech numer 30 wyjdzie na środek i zaprezentuje co umie." Po tych słowach stanąłem, gdzie mi kazano i lekko się ukłoniłem. Kątem oka zauważyłem zdziwienie wszystkich obserwujących i niektórych usłyszałem mimo iż mówili szeptem.
„Patrz, to o, nim była mowa co nie?"
„Tak podobno ma 10 lat, a już zdaje egzamin końcowy."
„Pewnie jakiś geniusz." Uśmiechnąłem się nieznacznie słysząc komentarze innych uczestników.
„Proszę możesz zacząć." Powiedział Hokage.
„Dobrze." Odpowiedziałem, po czym złożyłem dłonie w znak O-hitsuji mówiąc.
„Bunshin no Jutsu." Obok mnie pojawił się mój klon, który po chwili zniknął pojawiając się za sędziami, a tam, gdzie przed chwilą stał pojawił się pieniek drewna. Sędziowie kiwnęli głowami, a mój klon zniknął. Złożywszy w ten sam znak wymówiłem formułkę.
„Henge no Jutsu." Na około pojawił się dym, który po zniknięciu ukazał mnie przemienionego w wysokiego mężczyznę o blond włosach i błękitnych oczach ubranego w standardowy strój Jonina oraz biały płaszcz z czerwonym napisem na plecach oznaczającym Yondaime Hokage. Wszyscy sędziowie patrzyli na mnie jakbym był duchem, chociaż nie dziwie się, im. Odwołałem jutsu pojawiając się kilkadziesiąt metrów dalej na gałęzi drzewa po drugiej stronie ulicy, a w miejscu, gdzie przed chwilą stałem pojawił się drewniany pieniek na, którym znajdowały się kartki z pieczęciami. Kilka sekund później nastąpił wybuch wytwarzając silną fale powietrze rozchodzącą się w każdym kierunku. Kiedy pył wywołany wybuchem opadł rzuciłem w pal znajdujący się tak pi razy oko 100 metrów ode mnie czterema kunaiami i trzema shurikenami, po czym pojawiłem się na środku spoglądając kątem oka jak wyrzucone przez ze mnie bronie wbite się równo jedna pod drugą.
„To był niesamowity pokaz, ale już..."
„Mam jeszcze jedno jutsu do pokazania oraz krótki pokaz TaiJutsu." Powiedziałem tym samym przerywając wypowiedź Hokage, który popatrzył na mnie zaskoczony i kiwnął głową na znak abym kontynuował. Składając dłonie w pieczęć klona oraz mówiąc formułkę.
„Kage Bunshin no Jutsu." Wokół mnie pojawiło się 15 moich idealnych klonów. Widząc twarze Hokage, Iruki oraz Jonina miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale postanowiłem się powstrzymać, bo, jakby to wyglądało.
„Dobrze teraz zaprezentuje krótki pokaz TaiJutsu." Powiedziawszy, to bardzo szybko pojawiłem się obok jednego z moich klonów kopiąc go w brzuch i posyłając w kilka innych tym samym sprawiając, że znikły w kłębach dymu. Pozostałe klony jak na zawołanie przybrały pozycje gotową na przyjęcie ataku, ale nie wszystkie, gdyż dwa postanowiły mnie zaatakować. Pierwszy z nich zaatakował pięścią w moją głowę co z łatwością ominąłem i wyprowadziłem kontrę kunaiem przecinając mu gardło przez co zniknął. Drugi klon zaatakował mnie od boku nogą celując w twarz co uniknąłem nieco trudniej odchylając się do tyłu i schowałem rękę za plecy w której trzymałem kunai i ruchem nadgarstka rzuciłem trafiając nic nie spodziewającego się klona w udo sprawiając, że na placu zostało 10 moich kopii. Nie czekając aż te wykonają ruch natychmiast rzuciłem pięciom shurikenami składając dłonie w pieczęć klona wymówiłem formułkę.
„Kage Shuriken no Jutsu." I teraz zamiast pięciu leciało 100 shurikenów. Cała dziesiątka natychmiast skoczyła na boki, lecz tylko 6 udało się uniknąć mojego ataku. Klony podzieliły się na dwie grupy jedna czteroosobowa, a druga dwuosobowa. Nie czekając dłużej skumulowałem chakre w podeszwach stóp i w mgnieniu oka znalazłem się przy jednym z dwóch klonów wbijając mu łokieć w brzuch tym samym niszcząc go i natychmiast zaatakowałem drugiego wbijając kunai w serce. Teraz patrzyłem ciężko oddychając na pozostałe 4 klony.
„To źle wygląda, bardzo łatwo było zniszczyć większość klonów, ale pozostała czwórka nie da się łatwo, a mnie zostało już mało chakry, więc, jeśli szybko tego nie skończę..." Pomyślałem i kumulując chakre w podeszwach stóp znikłem pojawiając się za jednym z klonów oraz wbijając mu kunai w kręgosłup, po czym natychmiast rzuciłem dwa kunaie w kolejne klony niszczące je tym samym i miałem zrobić, to samo z ostatnim, lecz nie było go tam, gdzie stał przed chwilą. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić wyczułem zbliżający się atak i odruchowo uniosłem prawą rękę nad głowę tym samym blokując cios nogą pod, którym kolana mi się ugięły.
„Kuso." Powiedziałem czują ból w całym ciele, ale nie zamierzałem odpoczywać, więc jak zobaczyłem, że mój klon ląduje drugą nogą na ziemi natychmiast swoją prawą podciąłem go i stanąłem bokiem do niego. „Straciłem całą chakre, nie dam rady wyprowadzić już ataku." Pomyślałem.
„Gówno prawda!" Usłyszałem w swojej głowie basowy głos po czym poczułem potężną dawkę energii i nie myśląc długo skumulowałem tą energie w lewej ręce i wycelowałem pięścią w brzuch moje klona. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy mój atak posłał klona na ścianę akademii tym samym niszcząc ją.
***
U
Sasuke, Sakury i całej reszty w momencie zablokowania ciosu
ostatniego klona.
„Ten chłopak jest niesamowity." Powiedział Ino.
„Phi, Sasuke-kun jest o wiele lepszy niż ten dzieciak." Odpowiedziała Sakura. Blondynka miała już coś powiedzieć, ale przerwał jej Sasuke.
„Mylisz się." Wszyscy spojrzeli na młodego członka klanu Uchiha. „Gdybym z, nim walczył nie jestem pewien czy bym go pokonał."
„O czym ty mówisz Sas..."
„Zgodzę się z Sasuke." Powiedział Shikamaru przerywając tym samym wypowiedź Sakury. Członek klanu Nara widząc, że ta dalej nie wierzy westchnął. „Jeśli nie wierzysz pozwól, że to wyjaśnię." Wszyscy teraz patrzyli na niego. „Technika, której użył, to Kage Bunshin no Jutsu, która jest na poziomie Jonina oraz zużywa ogromne ilości chakry, gdyż dzielisz ją równo między wszystkie klony, więc tworząc ich 15 rozdzielasz chakre dla każdego po równo, a że wcześniej zużył sporo chakry, to po stworzeniu tylu klonów jego zapasy chakry były bardzo małe i do tego dochodzi umiejętności TaiJutsu, które nam zaprezentował są przynajmniej na poziomie chunina stąd wniosek, że ten chłopak będąc w naszym wieku jest na poziomie genina być może nawet chunin..." Shikamaru przerwał, kiedy coś przeleciało kilkanaście centymetrów za jego plecami uderzając w ścianę budynku akademii niszcząc ją przy tym.
„Co do..." Powiedział Kiba spoglądając na ścianę, po czym w kierunku, z którego coś przyleciało uderzając o nią i zobaczył tego chłopaka, o którym gadają.
„Nie mówcie, że to on..." Wskazała palcem Sakura na zniszczoną ścianę budynku.
***
Stanąłem
na środku placu ciężko oddychając i spojrzałem w kierunku
sędziów. Hokage miał oczy szeroko otwarte, w których zobaczyłem
zdziwienie oraz dumę. Szczęka Iruki-sensei była szeroko otwarta, a
oczy miał otwarte jeszcze szerzej niż Hokage zaś trzeci z sędziów
spoglądał na mnie przymrużonymi oczami tak jakby zastanawiając
się nad tym co zobaczył i próbując dojść do logicznego
wyjaśnienia.
„Ekm..." Trzeci odchrząknął wstając z miejsca. „Drodzy uczestnicy teraz możecie chwile odpocząć, a ja wraz z pozostałą dwójką sędziów omówię, kto zdał, a, kto nie." Usłyszawszy, to podszedłem do płotu i usiadłem pod, nim, aby, chociaż chwile odpocząć oraz zastanowić się czyj głos usłyszałem przed posłaniem klona na ścianę, ale niestety nic nie wymyśliłem, więc doszedłem do wniosku, że tylko mi się wydawało. Po kilkunastu minutach Hokage ponownie wstał i ogłosił, kto zdał.
„Teraz powiem numery tych, którzy zdali." Widząc jak wszyscy w ciszy czekają na kontynuacje zaczął.
„Osoby z numerami 1,5,8,9,15,17,23,25,28,30 zdały. Co się tyczy całej reszty życzę szczęścia w przyszłym roku, a teraz ogłoszę troje najlepszych uczestników." Każdy, kto zdał spojrzał na Hokage czekając aż w końcu raczy ich poinformować, kto był najlepszy.
„3 miejsce zajął numer 15 Ikazuchi Mogumi, 2 miejsce zajęła numer 28 Naomi Kyuuketsuki, 1 miejsce zajął numer 30...” Przerwał zastanawiając się nad czymś. „...Z pewnego powodu nie mogę podać jego imienia.” Dokończył zadziwiając wszystkich obecnych, nawet mnie. „Teraz proszę o podejście wszystkich, którzy zdali i odebranie ochraniaczy. Nie czekając dłużej podszedłem jako pierwszy.
„Dlaczego?”
Zapytałem cicho.
„Lepiej,
aby nie wiedzieli, że to ty.” Odpowiedział podając mi Hitai-ate.
„Mam nadzieję, iż rozumiesz.”
„Tak,
to dla mojego bezpieczeństwa, prawda?” Bardziej stwierdziłem niż
spytałem chowając ochraniacz do kieszeni. Hokage pokiwał głową z
nieznacznym uśmiechem.
„Jestem
z ciebie dumny.” Powiedział kładąc rękę na mojej głowie.
„Szczególnie z tego ostatniego jutsu.” Zesztywniałem na jego
słowa. „Jeśli mnie pamięć nie myli, to jedyne miejsce, gdzie
została spisana ta technika, to zakazany zwój Shodaime.”
„No
więc... tego... no... Ja już pójdę.” Szybko powiedziałem
znikając w białym dymie.
„Doprawdy
zabawny dzieciak.”
Pomyślał trzeci wręczając ochraniacz kolejnej osobie.
***
Henge
no Jutsu – Technika polegająca na zmienieniu się w na
przykład w kamień
Bunshin
no Jutsu – Polega na stworzeniu niematerialnego klona w
celu zmylenia wroga. Jest, to jutsu rangi D.
Kage
Bunshin no Jutsu – Jutsu klonów cienia – Lepsza
wersja „Bunshin no Jutsu” polegająca na stworzeniu
cielesnych klonów, które mogą zranić przeciwnika. Jest to
zakazana technika ze względu na ogromne zużycie chakry co może
zagrozić życiu. Jest to jutsu rangi B.
Kage
shuriken no Jutsu – Za jej pomocą możemy pomnożyć
liczbę wyrzuconych wcześniej shurikenów. Jest to jutsu rangi B.
Słowa
– 3787
Znaki
– 25281
Znaki
bez spacji – 21362
Subskrybuj:
Posty (Atom)